czwartek, 14 lipca 2016

Rozdział 3

    Mało co pamiętam z tego wydarzenia w parku. Moje ciało stało się bezwładne, a ja opadłam na ziemię. Świadomość odzyskałam dopiero po kilku godzinach w szpitalu. Albo po kilku dniach, nie czułam upływu czasu.
-Jak się czujesz?- Odwróciłam głowę aby zobaczyć kto do mnie mówi ponieważ nie do końca docierało do mnie co się dzieje dookoła. Byłam cała otępiała, jakbym była niedźwiedziem który właśnie wstał po długim śnie zimowym. 
-Gaston?- Co On tu dalej robi? Nie powinien już sobie iść? 
-Hej, martwiłem się, i wolałem się upewnić że nie zrobiłem Ci krzywdy.
    Chwilę zajęło mi przetworzenie sensu jego słów. Martwił się? O Mnie? Musiałam coś pomieszać .Znamy się ale raczej na zasadzie mijania . Rozmawialiśmy może 2 albo 3 razy, gdy Luna oraz jego najlepszy przyjaciel, Matteo, spotykali się ale do tego właściwie ograniczały się nasze relacje. 
-Ile tu leżę? Gdzie moi rodzice?
      Próbowałam myśleć trzeźwo aby móc stąd jak najszybciej wyjść. Szpitale przerażały mnie od śmierci dziadka, przywoływały na myśl bolesne wspomnienia oraz miały w sobie dziwną aurę, która sprawiała że od razu zaczynało myśleć się o ostatecznym. 
-Spałaś dwie godziny, głównie przez silne leki które podał Ci lekarz. Twoja mama już jedzie.-Uśmiechnął się ciepło jakby próbował zamienić to miejsce w najpiękniejszy raj, a ja się nie sprzeciwiałam.-  Jutro odkupię Ci aparat. Naprawdę przepraszam, nie widziałem Cię. Mogę Ci pomóc w szkole jak będziesz potrzebowała pomocy przez ten wypadek.- Jego słowa przypomniały mi o tym że nie tylko ja doznałam obrażeń. 
-Gdzie moja torba?
Starałam się rozejrzeć po pokoju aby znaleźć swoje rzeczy chociaż kręciło mi się w głowie przy nagłych ruchach. Cieszyłam się że znalazłam powód aby przestać patrzeć na mojego towarzysza ponieważ do oczu naleciały mi łzy ale nie chciałam aby Gaston to zauważył.
-Co się stało Nina? Nie gryzę, nie musisz się mnie bać albo uciekać- Jego głos był taki delikatny i ciepły, jakby próbował dać mi znać że wszystko jest dobrze i mogę mu ufać. Nie wiem czy to było jego zamierzenie ale zadziałało, i spojrzałam na niego. Mógł zobaczyć łzy na mojej twarzy, ale nie przejmowałam się tym. "Homo sum humani nihil a me alienum puto"*-Powtarzałam sobie w głowie słowa Terancjusza, będące główną maksymą renesansu i humanistów.  - Zadzwoniłem po Lunę jak tu wylądowałaś i Ona ją wzięła.- Podał mi chusteczkę.- Nie myślałem że jestem aż tak brzydki że dziewczyny płaczą na mój widok.- Wytarłam oczy, uśmiechając się.
     Dobrze wiedział że nie jest brzydki, wszystkie dziewczyny w szkole odwracały się gdy obok nich przeszedł, na korytarzach On i jego kuple byli głównym tematem plotek i powodem pisków. "Chłopak nieosiągalny". Byłam jedną z tych dziewczyn, jednak nie starałam się zbliżyć do niego jak inne przedstawicielki płci pięknej, mimo nalegań Luny abym spróbowała i zapewnień że Matteo może mi pomóc w tych staraniach. To i tak by nie wyszło.
    Na korytarzu za drzwiami wzmógł się dźwięk czyjegoś głosu, i kroków. "Miałeś ją odebrać! Jesteś nieodpowiedzialny! A jakby coś poważniejszego jej się stało? Jak teraz będzie się uczyć ze skręconym nadgarstkiem?!" Krzyk mojej mamy niósł się jak fala po budynku i zapewne słychać go było też na całej ulicy. Było mi za nią wstyd. Nie chciałam żeby zobaczyła mnie w sali z Gastonem, od razu uroiłaby sobie coś i nie dała mi żyć, wolałam żeby już poszedł.
-Już mi lepiej, nie musisz tu siedzieć.
-Wolę dopilnować że cała dotrzesz do rodziców. To wszystko i tak moja wina.-Wskazał palcem na moją rękę, która była starannie obwiązana białym bandażem.- Powinienem był uważać jak chodzę.
-Nie obwiniaj się. Ja też nie uważałam, poza tym nic się nie stało.- Ktoś gwałtownie otworzył drzwi a do pokoju wpadli, kłócąc się, moi rodzice, i wykrzykując nawzajem swoje argumenty, a za nimi szedł młody lekarz widocznie nie wiedzący jak ma na to wszystko zareagować.
  Zastanawiałam się czy w ogóle zauważyli moją obecność w pomieszczeniu dopóki zakłopotany lekarz nie powiedział im że muszą wyjść bo hałas źle wpływa na mnie i innych pacjentów (Na lekarzy i pielęgniarki pewnie też.), Oni stanowczo zaprzeczyli i już więcej się nie odzywali. Gaston śmiał się z całej sytuacji a gdy uspokoili się, ulotnił się nie chcąc przeszkadzać. Doktor, wysoki brunet (Całkiem przystojny) z zielonymi oczami, tłumaczył mi co dokładnie mi się stało i jak przebiegać będzie leczenie ale nie miałam siły słuchać, ponieważ wciąż nie do końca odzyskałam pełną świadomość, i ciągle czułam dziwne otępienie w głowie.
-Dasz radę iść czy przywieść wózek?- Lekarz machał mi ręką przed twarzą i śmiał się ze mnie.- Twoi rodzice już poszli na szczęście, przekonałem ich że lepiej będzie jak poczekają przed izbą przyjęć gdy będę Ci zakładał ortezę. Trochę przesadziłem z dawką leku, dlatego teraz nie do końca kontaktujesz, ale twój chłopak twierdził że umierasz z bólu.
-To nie mój chłopak. I spróbuję pójść sama.- Mężczyzna pomógł mi wstać i podał mi moje okulary.
-To dziwne, on twierdził co innego w tej sprawie. Ale może coś źle usłyszałem.- Nic nie odpowiedziałam i poszłam z nim do gabinetu gdzie nałożył mi na prawą rękę urządzenie stabilizujące moje ruchy.
    Przypomniałam sobie o komentarzu RollerTrucka o przeznaczeniu. Może nie przez przypadek wpadła na Gastona?

--------------------------------------------------------------------
Koniec :D
Wiem że mnie tu długo nie było i chyba nikt już tu nie zagląda, i powinnam się jakoś wytłumaczyć (Spojler: Nie zrobię tego), ale co było, to było, teraz będzie tylko lepiej. W tym tygodniu pojawi się jeszcze OS o Gastinie, a następny rozdział postaram się dodać w miarę możliwości jak najszybciej. Kolejna informacja to taka, że w pisaniu dołącza do mnie Paulina (Która ma bloga o parze Clara Alonso i Diego Dominguez znajdziecie ją tutaj --> Solo Por Amor <---), przywitajmy ją gorąco :)
Zapraszam do komentowania, i krytyki, oraz propozycji co powinnam zmienić :)
Do następnego posta!
P.S. Proszę wybaczyć akapity jeśli są źle wstawione. To mój problem od zawsze :/

wtorek, 31 maja 2016

Rozdział 2

      -Ziemia do Niny! Wróć do rzeczywistości.- Z tego dziwnego stanu osłupienia wyrwała mnie czyjaś machająca energicznie ręka przed twarzą.-Gdybym nie była najlepszą przyjaciółką na całym Świecie już dawno bym się obraziła. Wolisz internet ode mnie.- Luna starała się zachować poważną minę ale nie wychodziło jej to. Jej dziecięcy urok zawsze dominował w jej charakterze chociaż tak jak ja miała 16 lat. Po prostu ciągle cieszyła się z wszystkiego co ją spotykało i dodawała wszystkim pozytywnej energii. Taka przyjaciółka to skarb.
     -Nie wolę internetu od Ciebie. Oczywiście że nie! Ale Roller Truck...-Nie dawał mi spokoju, sprawiał  że inaczej patrzyłam na rzeczywistość... Rozumiał mnie. W końcu ktoś kto mnie rozumiał.
     -Mówisz ciągle tylko o nim. Roller to, Roller tamto. A usłyszę w końcu "Cześć Luna, miło Cię widzieć. Co u Ciebie przyjaciółko?"
     -Cześć Luna, miło Cię widzieć. Co u Ciebie przyjaciółko?-Obie wybuchłyśmy śmiechem.
     -Widzisz? Czy to było takie trudne?-Mała szatynka dosiadła się do mnie i przytuliła się do mnie (a raczej wytargała mnie na wszystkie strony krzycząc że taką mnie kocha).- A teraz opowiadaj, wiesz już kim jest twój ukochany? Może Waszym przeznaczeniem jest poznanie się przez internet  a następnie zakochać w sobie w prawdziwym świecie, nie wiedząc że kochacie się w dwóch równoległych światach, niczym w filmach?- Słowo "Ukochany" wywołało dziwne uczucie wewnątrz mnie. Jakby zimne ostrze wbijające się po tysiąckroć w serce a jednak pragnęłam żebym nigdy nie przestała się tak czuć.
     -Jaki ukochany? Ja preferuję miłość do nauki.A filmom daleko do realnego świata.  I nie tak łatwo jest go znaleźć. Do Roller'a przychodzą codziennie setki ludzi.- To była akurat prawda, szukanie jednej osoby w takim tłumie graniczyło z niemożliwym. To jak szukanie błędnie zapisanej cyfry w milionowym rozwinięciu liczby Pi. -Równie dobrze to mogłabyś być ty. A może to ty?- Uśmiechnęłam się w jej stronę.
     -Ja nawet nie rozumiem co ty piszesz na tym portalu. Jesteś za mądra dla mnie. Poza tym nie musisz sprawdzać wszystkich. Sporo już o nim wiesz. Chodzi z nami do szkoły, jest chłopakiem, jeździ na rolkach i przede wszystkim, jesteś w nim po uszy zakochana.
     -Wcale że nie.
    -Wcale że tak.-Męczyły mnie te bezsensowne kłótnie. Mała Meksykanka upierała się przy swoim, wmawiając mi setny raz związek z tajemniczym chłopakiem z chat'u.
     -Ta rozmowa nie ma sensu. Zrozum to Luna, Prędzej ty i Simon zostaniecie parą niż ja zakocham się w Roller Truck'u.
   -Właśnie w sprawie Simona tu przyszłam...-Jej zabawowy nastrój zniknął i poprawiła się na kanapie.
   -Czyżbym słyszał swoje imię...? Plotkujecie o mnie beze... - Roześmiany Simon wylądował na kolanach przy naszym stoliku i rozlał wszystkie napoje które miał na tacy.
      -Zniżasz się do odpowiedniego poziomu niezdaro.- Podałam mu rękę kiedy Luna wciąż śmiała się z własnego żartu.
      -Spokojnie, jeśli stracę pracę to ty będziesz mnie utrzymywać kochanie.- Gdyby Simon się nie przewrócił i piłabym swój zamówiony sok to w tym momencie bym się nim zakrztusiła. "Kochanie"?
Najlepsi przyjaciele tak się do siebie nie zwracają. Simon od zawsze się podkochiwał w Lunie ale Ona nie była zainteresowana.
     Chwilę później wydarzyła się jeszcze dziwniejsza rzecz. Luna pocałowała Simona bez skrępowania i zdecydowanie była szczęśliwa mogąc to zrobić. Gdy oderwali się od siebie promieniowali miłością i podekscytowaniem. A ja próbowałam podnieść szczękę z podłogi.
    -Gratulacje?- Powinnam tu wygłosić jakąś mowę o tej dwójce? Powiedzieć że zawsze im kibicowałam? Czekać aż sami przerwą ten niezręczny moment choć byli tak skupieni na sobie że chyba nawet nie zauważyli, że jeszcze tu jestem. Nie należą mi się jakieś wytłumaczenia? Dwójka moich najlepszych przyjaciół właśnie się pocałowała, chcę coś wiedzieć.
     -Skoro było możliwe że ja i Simon zostaliśmy parą to chyba jednak istnieje możliwość, że ty zakochasz się w Roller Truck'u.
       -Ja... Ja już lepiej pójdę.-Wstałam i wyszłam z budynku aby przewietrzyć umysł i przemyśleć to co właśnie się stało między Luną i Simonem.
       Poszłam do niewielkiego parku nieopodal w którym znajdowała się fontanna której szum wody działał jak najlepsze lekarstwo na duszę. Cieszył też widok małych dzieci biegających wokół strumienia i chlapiących się wodą. Przypominał o tym jak ważne jest cieszyć się tym co jest teraz, co nas otacza.
   Obróciłam się i wpadłam na kogoś większego co spowodowało że upadłam na ziemię jak wcześniej Simon. Wypadki chodzą parami.
 -Przepraszam. To moja wina.- Podniosłam głowę i ujrzałam Gastona, jednego ze starszych uczniów uczęszczających do mojej szkoły z którym uczęszczałam na zajęcia z fotografii-Robiłem zdjęcie fontannie i...-Próbowałam się podnieść jednak gdy podparłam się prawą ręką o chodnik poczułam nieznośny ból który zmusił mnie do niekontrolowanego jęku. -Nina co z twoim nadgarstkiem? Chodź. Pomogę ci wstać.- Położył ręce na moich bokach i próbował mnie podnieść, jednak poczułam się niezręcznie i odepchnęłam go. Jego dotyk mnie onieśmielał. Był starszy, przystojny i popularny.
-D...Dam sobie radę sama.-Podpierając się na drugiej ręce wstałam i dopiero teraz zauważyłam że nie tylko moja ręka ucierpiała podczas tego efektownego upadku. Ze strachem zajrzałam do torby w której miałam swój ukochany aparat i kolejny raz tego dnia doznałam szoku. Urządzenie, które było prezentem od mojego dziadka przed jego śmiercią, nie przeżyło i zakończył swój żywot z pogniecionym obiektywem. i mocno porysowanym ekranem, bardzo prawdopodobne było też że nie zadziała już więcej. Byłam załamana, stratą pamiątki po najbliższej mi osobie w życiu i coraz większym bólem ręki, do oczu napłynęły mi łzy i świat zaczął wirować.
-Nina, nie odpływaj...- Było ostatnim co słyszałam.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem i dziękuję za tak miłe przyjęcie serii :) Ten rozdział dłuższy od poprzedniego i mam nadzieję że jeszcze bardziej Wam przypadnie do gustu. Zostawcie swoją opinię w komentarzu :D Do następnego razu!

niedziela, 29 maja 2016

Rozdział 1

     Wszyscy obawiali się że po rozwodzie rodziców przejdę załamanie, bunt lub będę się sprzeciwiać temu na inny sposób dając wszystkim znak że na tym ucierpiałam. Tak się nie stało. Właściwie to Oni na tym bardziej ucierpieli. Zawsze byli przeciwieństwami i po rozstaniu oboje popadli w skrajność. Mama stała się jeszcze większą perfekcjonistką chcącą pokazać całemu światu że jest najlepsza, a tata... On cóż... Jeszcze więcej grał w gry, jadł jeszcze więcej pizzy i stał się jeszcze większym luzakiem. Każde z nich chciało pokazać drugiemu że to On potrafi lepiej wychować dziecko, przez co zapomnieli o mnie. Nie do końca zapomnieli. Zapomnieli o mojej potrzebie wsparcia i szczęścia. Byłam ich pionkiem w grze. Z roli jedynej córki, rozwód i chore ambicje zdegradowały mnie do pozycji bezużytecznej marionetki targanej na wszystkie strony aż rozpruje się po środku. Pewnie wtedy też kłóciliby się z czyjej winy "pękłam".
     Pozostawiona więc tak sama sobie szukałam ucieczki od problemów rodzinnych i tak znalazłam się na torze wrotkarskim "Jam&Roller". Spotykali się tu moi znajomi ze szkoły i to dzięki nim na niego trafiłam i tak jak Oni- zakochałam się w nim. Z jedną różnicą, Oni przychodzili tu pojeździć a ja jedynie popatrzeć jak Oni to robią, poczytać książki bądź pouczyć się. To mnie relaksowało. To miejsce miało magiczną moc sprawiającą że każdy kto tu przychodził miał ochotę zostać na zawsze. Może to ta pasja którą czuć w powietrzu a może pewność że problemy nie mają wstępu.
      No nie zawsze nie mają. Czasami się tu rodzą i zazwyczaj z powodu konkursów. Tutaj każdy ze sobą rywalizuje. Wrotkarze toczą bój o najlepsze ruchy i pozycje, muzycy o to kto pierwszy wystąpi na tutejszym festiwalu o nazwie "Open Music", a kelnerzy o to kto się najmniej narobi (Unikanie pracy to ich specjalność).  Nawet koktajle mają konkurs a zwolennicy jednych walczą ze zwolennikami drugich.
-Wiem że zazdrościcie mi talentu i chętnie bym Was pouczył ale z tym trzeba się urodzić, wybaczcie.- Problemy nie zawsze wynikały z powodu rywalizacji. Czasami też tworzył je Ramiro.
-Jakiego talentu? Ty masz co najwyżej przerośnięte ego i za dużo loków na głowie które przysłaniają ci mózg.- Powiedziała Jim udając obojętność chociaż z małą skutecznością.
-Chodźmy stąd.-Yam złapała przyjaciółkę za rękę i próbowała odciągnąć ją od prowokatora.
-Zazdrościcie mi talentu, bo nie potrzebuję do tego sprzętu. Wystarczy mi mój głos, zadam Wam nim cios. Zobaczysz co to rap mała, będziesz w kolejce po autograf stała.- Zarapował chłopak z lokowanymi włosami i zrobił obrót jako zwieńczenie swojego dzieła.
-Ugh... Jaki On nieznośny.
-Nie przejmujcie się nim tak. Gra na Waszych emocjach. Jeśli przestaniecie zwracać na niego uwagę to da Wam spokój. To czysta psychologia. Czytałam o tym i jeśli...
-Dzięki Nina, tylko go nie da się unikać. Ciągle walczy z nami. A najgorsze jest to że jest dobry i o tym wie.- Skwitowała rudowłosa Jim, papużka nierozłączka Yam.
-Myśli że jest lepszy bo jest starszy. A to nie prawda.-Powiedziała druga z przyjaciółek. W kieszeni zawibrował mi telefon dając znać o nowej wiadomości.
-Muszę już iść. Pa dziewczyny.- Poszłam do swojego stolika i wyjęłam komórkę.
Roller Truck opublikował post:
Czym jest wybór wobec przeznaczenia? Niemym krzykiem skierowanym w odmęty otchłani? Cichą prośbą o zmianę nieuniknionego? 

-Coraz bardziej mnie intrygujesz.- Stukałam paznokciami o ekran telefonu zastanawiając się co czuje w tej chwili, co skierowało go na myśli o przeznaczeniu.

FelicityForNow:
A może warto zadać pytanie czym jest przeznaczenie wobec wyboru? Wymówką od podejmowania ważnych decyzji w życiu? Nadzieją na łut szczęścia?-Chwilę wahałam się nad wysłaniem tego lecz kliknęłam przycisk "Odpowiedz" i mój komentarz pojawił się pod jego....
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Koniec :) Proszę o komentarze czy pomysł na opowiadanie się podoba, co powinnam zmienić :) Miłego dnia wszystkim :)



Prolog


RollerTruck: 
Może się spotkamy?

FelicityForNow: 
Już się spotkaliśmy.

RollerTruck: 
Znam Cię? Jak masz na imię?

FelicityForNow: 
Mądrością nie jest zadawanie pytań innym a szukanie odpowiedzi samemu. Odnajdź siebie a odnajdziesz mnie.

RollerTruck:
Co masz na myśli? Co znaczą twoje słowa?

RollerTruck: 
Halo??

FelicityForNow wylogował/a się.